Czego śmierć mojej mamy z powodu raka w wieku 48 lat nauczyła mnie o życiu chwilą — 2025



Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Mam przyjaciela, który wierzy, że należy żyć chwilą obecną. Jeżeli czegoś chce, to to dostaje. Jeśli chce gdzieś iść, to idzie. Dla niej życie nie polega na czekaniu na właściwy moment, ale na tym, aby teraz nadszedł odpowiedni moment.





Jej postawa przypomina mi coś, co mówi jedna z moich postaci w moim najnowsza powieść . Nie potrzebujesz niczyjego pozwolenia, aby żyć tak, jak pragniesz…. potrzebujesz jedynie pozwolenia swego serca. Choć to fikcyjne słowa, jest to filozofia, w którą wierzę, ponieważ czekanie i zastanawianie się nie zawsze jest odpowiedzią.

Czego nauczyła mnie śmierć mojej mamy

W 1993 roku moja piękna mama zmarła na rzadką postać raka. Miała 48 lat. Z normalnego życia beztroskiej dwudziestokilkulatki stałam się młodą kobietą wkraczającą w dorosłość bez matki, która by ją prowadziła. Życie zmieniło się nieodwracalnie i od tego czasu wszystko zostało strasznie wytrącone z równowagi. W tym roku nadszedł moment, w którym byłem bez mamy dłużej niż z nią. Być może to właśnie w ostatnich latach, odkąd sama zostałam mamą, najmocniej odczułam jej brak i przez to zmieniłam swoje podejście do życia.



Jestem teraz tylko kilka lat młodsza od mamy, kiedy zmarła, i bardziej niż kiedykolwiek uderza mnie to, jak bardzo musiała żyć, jak wiele nie mogła zobaczyć ani zrobić. Pokolenie kobiet mojej matki było ostatnim, które naprawdę poświęciło wszystko dla rodziny. Teraz godzimy karierę z macierzyństwem, nie sugerując, że powinniśmy robić coś innego. Tego właśnie oczekujemy; co robimy. W przypadku pokolenia mojej matki tak nie było. Mama zrezygnowała z pracy, żeby wychowywać dzieci i często zastanawiam się, czy tego żałowała, żałowała, że ​​nie zrealizowała żadnego ze swoich marzeń i ambicji. Zastanawiam się również, co mogłaby robić w późniejszych latach, nie martwiąc się obowiązkami rodzinnymi. Fakt, że nigdy nie miała szansy naprawdę rozwinąć skrzydeł, zdecydowanie popchnął mnie do gonienia za swoimi marzeniami, nawet jeśli wydają się one tak samo niemożliwe, jak kiedyś bycie pisarką.



Pisanie to moja druga kariera – o którą ciężko walczyłam – i którą mam szczęście łączyć z macierzyństwem. To, że w ogóle piszę, zawdzięczam także mojej mamie. Miłość do książek zaszczepiła we mnie już od najmłodszych lat. To mama zabrała mnie i moją siostrę do miejscowej biblioteki i pomogła nam nieść naręcze nowych, pysznych książek. To mama otulała mnie w nocy, wyrywając mi książkę z ręki, gdy gasiła światło. To mama przymknęła oczy, gdy zobaczyła blask pochodni pod kołdrą, gdy ukradkiem przeczytałam jeszcze jeden rozdział.



Co dziwne, to właśnie na kartach moich książek najłatwiej mogę skonfrontować się z emocjami związanymi z jej śmiercią. Być może moje pisanie jest bliżej związane z moją mamą, niż często zdaję sobie sprawę.

Rozkładam skrzydła

W moich tekstach z pewnością czerpię z historii kobiet z mojej rodziny i zawsze czerpię z dziedzictwa ich twardego ducha z Yorkshire, gdy sprawy stają się trudne. Silne, zdeterminowane kobiety wypełniły życie mojej mamy, tak samo jak silne zdeterminowane kobiety wypełniły moje: ciotki, ciotki prababci, babcie – kobiety, które przeżyły wojny i wiele osobistych tragedii. Dzięki nim nauczyłam się, że można przetrwać trudne chwile. Dzięki ich wsparciu i zachętom nauczyłam się polegać na sobie i ufać sobie. Niezależnie od tego, czy biorę udział w szkolnym dniu sportu, czy jadę na moją pierwszą szkolną dyskotekę, jadę na pierwsze wakacje za granicę z przyjaciółmi, kupuję pierwszy dom, przeprowadzam się do Londynu, przeprowadzam się do Australii, czy radzę sobie z pierwszymi próbami pisania, zawsze miałem mały armia kobiet obok mnie, zachęcająca mnie do rozciągnięcia skrzydeł, do dalszych prób, do znalezienia własnej drogi.

Życie z pewnością postawiło mi kilka ważnych pytań i bez emocjonalnego wsparcia mojej mamy musiałam na nie odpowiedzieć. I wiesz co? Wierzę, że mi się to udało, bo zawsze miałam wsparcie mamy. Delikatnie, cicho nauczyła mnie, że zawsze potrzebuję tylko pozwolenia własnego serca i chociaż bardzo żałuję, że nie mogła być przy mnie przez te wszystkie lata, pod wieloma względami tak się stało.



Kiedy widzę moją przyjaciółkę wyjeżdżającą w ostatniej chwili na swoją ukochaną Riwierę Francuską i kiedy myślę o mojej mamie i o tym, jak nagle jej życie zostało przerwane, zastanawiam się: co by było, gdybyśmy spędzali mniej czasu na zamartwianiu się tym, co myślą inni ludzie i więcej czasu na skupienie się na tym, czego naprawdę chcemy robić? A co, jeśli potrzebujemy jedynie pozwolenia naszego własnego serca? A co, jeśli będziemy podążać za marzeniem, o którym mówimy od lat, zaufać swojemu instynktowi i dokonać odważnych wyborów?

Jeśli potrafimy uwierzyć w siebie, kto wie, co przyniesie magia.

Ten esej został napisany przez Hazel Gaynor , autorka bestsellerów New York Timesa, mieszkająca w hrabstwie Kildare w Irlandii z mężem i dwójką dzieci. Jest wielokrotnie nagradzaną autorką książek „Dziewczyna, która wróciła do domu — powieść o Titanicu” i „Wspomnienie fiołków”, a także „Sekret Cottingley” (2017). Śledź ją dalej Facebook , Świergot , I Instagrama .

Więcej z Świat Kobiety

Tak, pozwalałem moim dzieciom bawić się w błocie, kiedy były małe – i dzisiaj zrobiłbym to ponownie

Jak stawiłem czoła swoim lękom i w końcu nauczyłem się pływać w wieku 66 lat

6 cytatów o księżnej Dianie od ludzi, którzy znali ją najlepiej

Jaki Film Można Zobaczyć?